Ostatnia próba i berliński wiatr
Wczoraj w końcu znów zobaczyliśmy większość tyczkarzy w jednym konkursie, w tym Mondo Duplantisa, Sam Kendricksa i Piotra Liska. Byłam na tyle podekscytowana, że od rana nie mogłam spokojnie usiedzieć na miejscu.
Transmisje telewizyjne zaczynały się wpół do piątej po południu, a więc pół godziny po rozpoczęciu konkursu. Zobaczyliśmy skoki z odtworzenia, a mniej więcej od poprzeczki ustawionej na 5.72 - na żywo.
Myślę, że najłatwiej będzie przedstawić wyniki idąc od ostatniego tyczkarza, do tego najwyżej sklasyfikowanego.
W tej rywalizacji najgorzej poszło byłemu mistrzowi świata, Raphaelowi Holzdeppe. Niemiec rozpoczął konkurs od zrzutki na drugiej wysokości przewidzianej przez organizatorów, czyli 5.42. Udało mu się przeskoczyć w drugiej próbie, lecz nie podołał 5.57 przez co już więcej go nie zobaczyliśmy.
Dalej był Brytyjczyk Coppell, który zakończył swój udział w rywalizacji na tej samej wysokości, co były mistrz świata, lecz miał tylko jedna próbę na 5.42 co uplasowało go wyżej.
Ósmy był także reprezentant Polski, Paweł Wojciechowski - pożegnał się z konkursem w sposób identyczny do Brytyjczyka.
Wyżej uplasował się kolejny reprezentant gospodarzy - Oleg Zernikel w drugiej próbie zaliczył 5.57, by następnie nie skoczyć 5.72 co było atakiem na najlepszy wynik w tym sezonie, jak i rekord życiowy.
Zaskakująco, bo szósty, był aktualny mistrz świata Sam Kendricks. Amerykanin nie zaliczył wysokości 5.72, a jego próby nie wyglądały zbyt dobrze. Być może był to po prostu słabszy konkurs, bo jak wiemy w sporcie zdarzają się takie dni. Podczas ISTAF w Berlinie brakowało też jego słynnego uśmiechu, którym zazwyczaj zarażał wszystkich dookoła, jak i przez telewizorami.
Nie jest zaskoczeniem że Duplantis wygrał, zaskoczyło mnie słabszy wynik Sama . Dobrze że Piotrek Lisek dobrze skacze, miejmy nadzieje że wyniki w tym roku zaowocują w Tokio w 2021 roku. Bardzo dobry blog , zobaczyłem go poprzez twittera.
OdpowiedzUsuń