Co się odwlecze, to nie uciecze - rekord Duplantisa i relacja z konkursu w Rzymie.

 Kiedyś powiedziałam, że powoli zaczyna brakować mi słów na opisywanie tego, co robi Mondo Duplantis. W tym momencie zasób mi się skończył, więc czas na zdjęcie i chwilę ciszy.

(photo: World Athletics)

Oh, co to był za konkurs. Przeczucie podpowiadało mi, że dzisiejsze oglądanie jest obowiązkowe i cóż, nie pomyliło się. Tyczka nigdy nie zawodzi, a szczególnie gdy na liście startowej mamy to nazwisko. Jak zwykle, omówię jednak cały konkurs więc do Szweda przejdę pod koniec.

Do rywalizacji nie przystąpił Włoch, Claudio Stecchi więc mamy siedmiu sklasyfikowanych tyczkarzy, zamiast ośmiu. 

Siódmy był Raphael Holzdeppe, który w ostatnich konkursach nie prezentuje wysokich skoków. Niemiec opuścił 5.30, aby skoczyć 5.45 w drugiej próbie i nie dać rady na 5.60. Miejmy nadzieję, że były mistrz świata będzie w dobrej formie w przyszłym sezonie - olimpijskim.

Wyżej uplasował się młody francuski lekkoatleta, Thibaut Collet. Skakał on od początku konkursu, zaliczając 5.30 w drugiej próbie, a 5.45 i 5.60 za pierwszym razem. Nie udało mu się jednak zaliczyć wysokości 5.70 w każdej z trzech prób.

Tej wysokości nie zaliczył też Harry Coppell, lecz reszta wysokości zaliczonych bez problemu dała mu miejsce piąte.

Tuż za najlepszą trójką był, były już, rekordzista świata - Renaud Lavillenie. Rozpoczął rywalizację od wysokości 5.45, następnie dwa razy skakał 5.60 oraz 5.70. Tego wieczoru nie wyrównał jednak swojego najlepszego wyniku w tym krótkim sezonie, czyli 5.80.

W trzeciej próbie zrobił to jednak Ernest Obiena, niedawny zwycięzca z zawodów w Czechach. Ustanowił tym samym swój najlepszy wynik w sezonie. Podejmował się jeszcze 5.85, lecz bez skutku.

Przechodzimy do skoków, które zostały przyćmione rekordem. Belg, Ben Broeders prezentuje naprawdę genialną formę i tego wieczoru znów udowodnił, że może latać wyżej i wyżej. Lekki problem miał tylko z 5.60, reszta wysokości zaliczona w pierwszych próbach - nie licząc jego własnego rekordu. W drugiej próbie skoczył 5.80 ustanawiając swój rekord życiowy oraz rekord narodowy. To był genialny wieczór dla belgijskich fanów skoku o tyczce.

( Ben Broeders, 5.80)

W końcu przechodzimy do wydarzenia wieczoru, wydarzenia sezonu. Ten rok dla kadnego z nas nie był łatwy, lecz Armand Duplantis dalej błyszczy. Przyznaję, uśmiecham się pisząc ten fragment. Dla fana sportu jest to moment, którego się nie zapomina - oj, ja już opowiem o tym wnukom, jeśli będę je mieć. Szwed skoczył 5.50, a potem 5.70 oraz 5.80, oczywiście bez problemu. Zawsze zachwycam się stylem Sama Kendricksa i styl Mondo zasługuje, co najmniej, na taką samą uwagę. Nie ważne jaką wysokość skacze, to jak to robi odbiera mowę. Zapas nad poprzeczką robi wrażenie nawet na osobach, które tyczki na co dzień nie oglądają.


( Skok na 5.70)

Zaskakujący problem pojawił się 5.85 - rekordzista świata, choć wykonał wszystkie elementy, nie przeleciał nad poprzeczką. Dwudziestolatek wylądował na materacu przez stojakami. Całe szczęście, że nie wpadł na skrzynię. Druga próba wyglądała już tak, jak zwykle - pewna, z dużym zapasem. Na twarzy mężczyzny widoczna była ulga i uśmiech.


( druga próba na 5.85)

Duplantis opuścił wysokości 5.90 i 5.95, aby od razu wziąć się za 6 metrów, czyli rekord Diamentowej Ligi w Rzymie. Nie muszę chyba mówić, że nie było z tym żadnego problemu.
Tu przechodzimy do tego ważnego momentu. Próby na 6.15 - za każdym razem, gdy Mondo przymierza się do tych wysokości, serce bije mi jak szalone. Aż żałuję, że nie mierzyłam sobie tętna w tamtym momentach. 
W pierwszej próbie było bardzo blisko - tak blisko, że sama myślałam, że udało mu się przeskoczyć i aż pisnęłam. Niestety, Szwed trącił poprzeczkę przy opadaniu, prawdopodobnie łokciem. Chyba sam tyczkarz nie mógł uwierzyć, że to strącił.


( pierwsza próba na 6.15)

Polscy komentatorzy powiedzieli - "to się stanie dzisiaj". Oczywiście mieli rację i sama czułam, że po tej pierwszej próbie, rekord świata na stadionie to kwestia minut i dawno nie siedziałam tak zestresowana. Gdyby nie złamana stopa, chodziłabym po pokoju, bo to mój nawyk przy takich sytuacjach. Udało się - pewnie, w pięknym stylu i z zapasem. Czuję, że jestem świadkiem wielkich czasów, widząc to wszystko. Mondo Duplantis, dwudziestolatek, którego wszyscy uwielbiamy jest absolutnym rekordzistą świata. Za takie emocję mogę wręcz składać mu pokłony.

( rekord świata na stadionie)

Jak później komentował sam Armand:

" Uderzyłem w matę, ale tak naprawdę nie znalazłem się z powrotem na ziemi. Myślę, że dalej jeszcze jestem w chmurach. To jedno z tych uczuć, gdzie masz wrażenie, że dalej śnisz. Wydaje się to nieprawdopodobne, jest nieprawdopodobne, to jest mega szalone uczucie kiedy wszystko się tak układa i skaczesz świetny konkurs."

Minęło już dobrych kilka godzin, a my dalej żyjemy tym, co zobaczyliśmy. Naprawdę szkoda, że najwyższy w historii skok na powietrzu nie jest traktowany jako rekord świata przez World Athletics. To definitywnie zasługuje na zapisanie w historii.

Zapamiętajmy daty - 8 luty 2020, 15 luty 2020 oraz 17 wrzesień 2020.
Tworzy się historia, na naszych oczach.

photos - @coopsrun
wywiad z rekordzistą ( po angielsku, z polskimi napisami)

*******

Bardzo dziękuję za zajrzenie na bloga i zachęcam do subskrypcji za pomocą adresu e-mail, aby otrzymywać powiadomienia o nowych postach ( można to zrobić w nagłówku lub pasku bocznym).
Zapraszam też na instagrama i twittera, gdzie w większości na żywo komentuję to, co się dzieje. Wszystkie odnośniki są w nagłówku.
Do zobaczenia w Doha!

 



Komentarze

Popularne posty